Oooo tak! To co się działo nad zatoką Chesapeake, zostaje nad zatoką Chesapeake. Żartujemy oczywiście. Tyle dni i tyle zdarzeń, w żaden sposób nie da się tego opisać. Po pierwsze po 130 km, kiedy myślisz, że za kolejne 15 będziesz mógł w końcu położyć się w namiocie, okazuje się, że zatrzymuje cię na poboczu Bożena (bo jej sąsiad zauważył polskie flagi na rowerach) i namawia na lemoniadę. Oczywiście na lemoniadzie się nie skończyło. Zwiedziliśmy ogród, nauczyliśmy się jak łowić kraby, pływaliśmy na kajakach, zjedliśmy tysiące smakołyków, pojechaliśmy na wycieczkę do pierwszej stolicy Maryland no i oczywiście mogliśmy spędzić noc na wygodnych łóżkach. A rano dostaliśmy omlet z krabami, porządną wałówkę na drogę i podwózkę do portu, gdzie czekał na nas już David. I znów od nowa same przygody. David sam zaproponował, że przypłynie po nas swoją łodzią i zabierze nas na drugi brzeg. Po drodze pokazał nam wyspę Tinger i opowiedział mnóstwo historii dotyczących losów i ludzi mieszkających nad zatoką. Zabrał nas także na kanapki z krabami. Gdy dopłynęliśmy do jego domu, okazało się, że posiada on skutery wodne, na których nauczył nas pływać. Wieczorem razem z jego żoną Lee-Ann pojechaliśmy do lokalnej restauracji na degustację ostryg (David z żoną prowadzą jedną z największych farm ostryg w Wirgini). Po drodze zapoznali nas jeszcze z Ewą, tutejszą fryzjerką i właścicielką ekologicznego warzywniaka. Niesamowite spotkanie, aż następnego dnia sami do niej zajechaliśmy na dłuższe rozmowy. Pożegnaliśmy się w końcu z Virginia i znów przemierzamy Maryland. Mamy nadzieję lada dzień ujrzeć ocean.

Dodaj komentarz