Ważne wieści i informacje z trasy #etap31!!!
Etap Afryki Nowaka wjechał w Atlas Wysoki, a w miniony weekend ekipa Zbyszka Sasa weszła na najwyższy szczyt tego pasma i Maroko – Toubkal!!!
Trudny teren ogranicza nam łączność z etapem i wieści docierają do nas z opóźnieniem, Dlatego dziś prezentujemy teksty, który Leszek przesłał nam w czwartkowy wieczór, niestety internet w tych okolicach jest bardzo słaby i etapowi nie udało się dosłać zdjęć. Mamy nadzieję, że niedługo będziemy mogli zobaczyć widoki z minionych dni trasy.
EDIT z wieczora – dotarły zdjęcia po kilku dniach (!!!!), więc dodajemy do posta
🇵🇱#etap31
Trochę geografii: Po przejechaniu przez Anty Atlas zahaczyliśmy o północny skraj Sahary. Pustynne tereny południowego Maroko przecinane wyjątkowo pełnymi powodziowej wody Oued’ami, stada kóz, wielbłądów, przyjazne gesty mijanych Berberów i cisza, której już nie ma w Europie. Oprócz tego nocne niebo pustyni, którym tak nas zafascynował Kazimierz Nowak. Tego potrzebujemy, tego pragniemy, tego szukamy błąkając się po świecie. Nie da się go z niczym porównać.
Z Wrót Sahary wyruszyliśmy ponownie w góry Anty Atlasu. Mozolne wspinaczki, kolejne oazy, kazby, ouedy, palmowe gaje, widoki o wschodzie i zachodzie słońca, litry wody kupowane w przydrożnych sklepikach i zwykle marzenia rowerzystów: zimna cola. Często dostępna tylko w temperaturze ciepłej zupy. Zresztą nawet zmrożona woda po 30 min. zaczyna parzyć.
Na południu byliśmy jedynymi europejczykami, w miejscach zupełnie wolnych od turystów. Prawdziwe, tradycyjne miasteczka, w których toczy się lokalne życie. Dymiące grille, kipiące tajin, sprawy i sprawki, do których nie mają dostępu żadni obcy.
W tym rajskim ogrodzie był też zatruty owoc. W hotelu w El Mhaid trafił się osobnik, który ukradł mojego garmina. Kazikowi Nowakowi ukradli contaxa, ale go odzyskał po wezwaniu policji. Nam wystarczyło zażądać od obsługi hotelu wezwania policji i za pół godziny garmin dyndał na kierownicy roweru z przeciętymi trytkami. Był to jedyny nieprzyjazny wypadek w czasie dotychczasowego pobytu w Maroko. Berberowie są niezwykle gościnni i chętnie służą bezinteresownie pomocą, ale jak widać licho nie śpi i trzeba uważać.
Ostatnie miasteczko przed powrotem na turystyczne szlaki to Taznakht. Żeby się do niego dostać trzeba pokonać konkretny podjazd przez przełęcz Tagargoust na wysokości prawie 1500 mnpm. Dominika i Zbyszek na czele, za nimi Monika, Piotr i Leszek po opatrzeniu rozciętego palca Piotra dzielnie wspinali się po rozpalonyn upałem asfalcie. Manuela i Mirko wspomożeni mechanicznymi końmi przed resztą ekipy docierają do miasta. Upał zniechęca do dalszej jazdy. Zostajemy w hoteliku, w którym po raz pierwszy nie jest potrzebna klimatyzacja. Z okien rozpościera się widok na Atlas Wysoki i cel naszej wyprawy. Od jutra już tylko góry. Nad mapami snujemy dyskusje o trasie na następny dzień. Mamy dotrzeć do Warzazat – wielkiego miasta „turistiko”. Wytyczona przez Piotra trasa wiedzie przez zieloną dolinę pełną oaz i palmowych gajów, a zwieńczona jest dwoma brutalnymi, szutrowymi podjazdami powyżej 1500 mnpm. Stamtąd już łagodnie w dół przez pustynny płaskowyż. Tak widzieli tą trasę Dominika, Monika, Zbyszek i Leszek. Dla Manueli, Mirko i Piotra okazała się drogą przez mękę. Podjazdy za strome, zjazdy niebezpieczne, słońce za blisko, woda za daleko. Na szczęście w jednej z wiosek dobrzy ludzie przygarnęli ich pod dach dając schronienie przed słońcem, napoili i nakarmili. Manuela zaproszona przez gospodynię miała szansę przymierzyć tradycyjne berberyjskie stroje. Umordowani całym dniem na słońcu przed zmierzchem dotarli do Warzazat.
Dodaj komentarz