STRONA ARCHIWALNA
Bike Jamboree

🇵🇱#etap34 jedzie nadal przez Francję 🇨🇵

KROSS dobrze nam służą, także z tego powodu, że o nie dbamy. Czyszczenie i smarowanie napędu to standard, na który trzeba znaleźć czas. Aby później ufać, że zawiozą nas pod najwyższą górę czy po najgorszym błocie. 🚲😍👌
Nocleg nad morzem to był strzał w 10! Dzień można wtedy zacząć od kąpieli w morzu o wschodzie słońca, pysznego śniadanka by Magdalena Marta Suchan i śródwyjazdowego serwisu rowerowego by Katarzyna Wilk. Etap górski dawno za nami, więc teraz sprawdzamy siebie i sprzęt na płaskim. Błoto, żwir i siedliska ptaków, zapach ziół oraz widoki zapierające dech w piersiach. Taki był plan na najbliższe dni.

28.10 [mierzeja i nocne podglądanie flamingów ❤️] Były winnice i gaje oliwne, to teraz mierzeja! Doskonała trasa rowerowa, osłonięta od drogi dla aut i z widokami na morze a później na rozlewiska południowej Francji. W tych warunkach kilometry przyrastają niezauważalne. Nawet Dorota Limontas, która z nas ma najmniej doświadczenia w długich trasach.
Niestety poranny serwis oraz przestawianie zegarków, skradł nam na tyle dużo dnia, że flamingi mogliśmy podglądać nocą, zaś na miejsce noclegowe dotarliśmy już grubo po zmroku. Dobrze, że to okazał się dzień bezusterkowy 👍 bo padliśmy spać jak dzieci.

29.10 [Rodan i ptaszyska na rozlewiskach] Bike Jamboree made our day👌
'Flamingosów’ nie będzie już niestety, ale liczymy znów na faune i florę… Bo traska wzdłuż Rodanu. I trzeba przyznać, że nas nie zawiodła. Urokliwe widoczki, znów zapachy i ptaki drapieżne szybujące nad naszymi głowami. Winnice zaś zastąpione widokami licznych stadnin i koni pasących się wzdłuż kanałów. W połowie dnia przerwa na zwiedzanie i lokale przysmaki – czyli 'menu du jour’ – w Saint Illes [petarda! Ale o tym w innym poście] . Dzień zakończony po zmroku, ale za to gdzie?! W Awinion ❤️😍🚲
To był bardzo dobry poniedziałek! 🚴👍🏛️🐎
Dobrze nam to Teo Mrczk wymyślił 👍

30.10 [jakiś pechowy dzień] Jak się budzisz z widokiem na mur, to znak że dzień trzeba zacząć od zwiedzania 😉 i tak też zrobiliśmy. Potężna budowla miasta, które niegdyś stanowiło konkurencję dla siedzimy papieży w Rzymie, nie zabrało nam jednak dużo czasu bo kilometry same się nie zrobią. Dość sprawnie ruszyliśmy dalej, do Orange, gdzie była przerwa na mały serwis i zwiedzanie. I chyba to okazało się pechowym miastem. Bo na wyjeździe z miasta Teo miał przygody z tylną oponą na tyle skomplikowane, że poza samodzielnym zabiegami, wylądował w serwisie rowerowym po którym ostatecznie podjechał na miejsce noclegowe bardzo późno. Widać taki dzień. Dla równowagi z poprzednim. Dla najbardziej wytrwalej w serwisowaniu oraz prowadzeniu peletonu Kasi – masaż fizjo na koniec dnia, spanko i ciśniemy dalej!!

28.10
Trasa: Viaz – Agde – Sete – Aigues Mortes
Km: 95 km
Przewyższenia: 995↗️993↘️
Usterki: 0
Wyzwania: gubiący się GPS oraz częściowo zalane ścieżki na mierzei, więc trzeba było szukać alternatyw

29.10
Trasa: Aigues Mortes – Saint Illes – Tarascon – Awinion
Km: 96,5 km
Przewyższenia: 954↗️982↘️
Usterki: 2 flakosy
Wyzwania:
– drift na błocie podczas przejazdu doliną Rodanu & ciernie
– zmiana dętek po ciemku

30.10
Trasa: Awinion – Orange – Montélimar
Km: 90km
Przewyższenia: 942↗️841↘️
Usterki: Armagedon z rowerem lidera 😉
3 flakosy, ale Kasia łatała także z poprzedniego dnia=7 łatek klejonych, dwa ciernie, jedno szkło
Wyzwania: cierpliwości! Do dętek 🤣
REKORDY: Kasia & Magda wycisnęły całość trasy – w tym ostatnie 15 km – pod wiatr na rowerze po ciemku ❤️

Dodaj komentarz